To jest dziennik z naszej ostatniej misji – Sudan Południowy.  Poprzez tekst, zdjęcia i filmy mamy nadzieję podzielić się z Wami tym doświadczeniem. Najnowsze dodatki są dodawane na początku strony.

Standing in the remain of the heavy rains

Próbując nawigować przez
mokrą glinę i wielkie kałuże.

Powrót do Old Fangak!

Wreszcie siostry są w swoim domu w Old Fangak! Budowa została ukończona w kwietniu, ale musiały zostać w Jubie dłużej niż przewidywano z powodu trudności z uzyskaniem paszportów i wiz. To, co początkowo miało być dwutygodniowym pobytem w Jubie, przedłużyło się do ponad dwóch miesięcy! Dłuższy pobyt dał jednak czas na odpoczynek i odnowę.

W środę, 9 czerwca, siostry udały się na lotnisko wcześnie rano. Pierwszy lot był do Rumbek, podróż trwała około 40 minut. Potem była dwugodzinna podróż helikopterem do Old Fangak. Gdy zbliżały się do lądowiska, zobaczyły, że całe lądowisko jest pod wodą. Po okrążeniu tego miejsca, helikopter odleciał bez lądowania. Początkowo siostry miały nadzieję, że w pobliżu znajdzie się lepsze miejsce do lądowania. Zrozumiały jednak, że są w drodze do New Fangak, oddalonego o około 30 minut drogi. Poradzono im, by wróciły do Rumbeck, ale nie miały pojęcia, co miałyby tam robić. Jak mieliby się dostać z New Fangak do Old Fangak, jeśli nie lotem? Niemożliwe.

Jeden mężczyzna opuścił helikopter i liczył na łódź może następnego dnia. Wszyscy inni pasażerowie mający za cel podróży Old Fangak również postanowili odejść. Siostry szły w nieznane, bo nie miały pojęcia, jak postępować. Poprosiły kilka kobiet o niesienie ich bagażu na głowie. Mężczyzna zaprowadził je do miejsca z dostępem do internetu, aby mogły spróbować skontaktować się z kimś w Old Fangak. Po drodze szli, starając się zachować równowagę i nie poślizgnąć się na mokrej glinie i wielkich kałużach. Szybko ich sandały pokryły się błotem. Nie można było nawet podnieść butów do góry, bo były przyklejone do ziemi. Dzieci śmiały się z tej sceny, gdy siostry na próżno próbowały podnieść swoje ciężkie stopy. W końcu poszły boso i niosły swoje brudne sandały w rękach. Po długich 20 minutach dotarły do Nilu i kompleksu NPA (Norwegian Person’s Aid).

Przybyło też dwóch mężczyzn z Lekarzy bez Granic. Ich organizacja wysłała łódź do Nowego Fangaku.  Siostry i dwie inne osoby miały użyć tej łodzi, aby dotrzeć do celu. Podróż łodzią motorową po rzece trwała trzy godziny.

Zamiast w południe, siostry dotarły na miejsce o 17:00. Ucieszyły się, gdy zobaczyły Samuela, strażnika Comboniego, idącego w gumiakach przez wodę. Założył on jedną walizkę na swoje ramię i wysłał innych mężczyzn i kobiety, aby nieśli resztę bagażu.

Siostry dowiedziały się, że deszcz padał tak mocno, że wiele chat zostało zalanych. Kiedy dwa miesiące wcześniej po raz ostatni widziały kompleks Comboni, był on zakurzony i suchy. Teraz zobaczyły duże jezioro z domami wokół niego i dużo zieleni.  Co za różnica! Radość tych, którzy ich witali, była ogromna, podobnie jak pierwszy widok ich kuchni. W pomieszczeniu piętrzyły się wszystkie pudła z artykułami spożywczymi zakupionymi w Jubie na najbliższy rok i wysłanymi łodzią. Ponieważ nie mieli nic pod ręką do jedzenia, zadowolili się tylko powitalnym ciastem i jabłkiem dla każdego.

Następnego dnia zaczęli porządkować chaos, układając zawartość wielu pudeł na półkach w magazynie i czyszcząc szafki. W międzyczasie witali się z gośćmi, którzy przyszli ich powitać. Wieczorem zjedli pierwszy ciepły posiłek ugotowany na kuchence. Powoli w domu zaczynają czuć się jak u siebie.

Teraz zadomowione są gotowe do pracy w szkole.

Życie uwięzione między dwoma światami

Jak dla wielu dzieci na świecie, rok szkolny w Sudanie Południowym trwał tylko kilka tygodni w latach 2020-2021. Uczniowie nie byli w stanie zwrócić się do edukacji domowej lub cyfrowej, aby pomóc im przez ten rok. W tym kraju uczestnictwo w normalnym trymestralnym roku szkolnym zależy od zdolności rodziców do zapłacenia za każdy semestr. W normalnych czasach nauczyciel uczył jednocześnie od 50 do 60 uczniów.

W Sudanie Południowym nie tylko uczymy studentów, ale sami jesteśmy studentami na zajęciach z języka Nuer.
To pomaga nam zrozumieć kulturę i porozumieć się z ludźmi, którym służą.

Podczas pierwszego lata w Sudanie Południowym przekonaliśmy się, co oznaczają gorące miesiące w roku. Nie tylko radziliśmy sobie z upałem. Mieliśmy również do czynienia z dużą ilością komarów. Aby chronić się w nocy, nosili bluzki z długim rękawem, a pod afrykańskimi strojami spodnie. Nosili również skarpety. Należy pamiętać, że jest to 30C lub 86F. Oprócz komarów są jeszcze muchy i mrówki.

Życie w Sudanie Południowym toczy się w wolniejszym tempie niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nie rządzi nim kalendarz i cyfrowy czasomierz. Mieszkańcy żyją dzięki słońcu. I tak jak słońce, nic nie dzieje się szybko. Jedzą późnym rano i wieczorem po zachodzie słońca. To pozwala im gotować posiłki na węglu drzewnym. bez konkurowania z ciepłem słońca.

Młode dziewczyny (13-14 lat) chętnie przychodzą do kompleksu, w którym mieszkaliśmy. Niektóre mówią o wstąpieniu do życia zakonnego, ale to byłoby trudne. Musiałyby porzucić tradycje rodzinne i małe środowisko życia. Oczekiwania edukacyjne są bardzo różne. Dziewczyny, które przychodzą do nas, mają tylko podstawowe wykształcenie i tylko kilka z nich zna trochę angielski. W szkole uczą się na pamięć lub kopiują z tablicy. Rzadko kiedy się odzywają. Wielu rodziców uważa, że angielski to tylko „język szkolny”. Myśli o wykształceniu uniwersyteckim lub na stanowisku administracyjnym nie są czymś dla dziewczyn. Młodzi ludzie z parafii, którzy znają angielski, mogą służyć jako tłumacze. W Sudanie Południowym są 64 języki. Wielu ma nadzieję, że angielski pomoże związać ludzi ze sobą w sposób, który nie faworyzuje jednego z tradycyjnych języków.

Mimo wielu różnic obecna jest radość życia i wspólnoty, która służy wspieraniu mieszkańców w ich codziennym życiu.

Klasa P-8 jest wypełniona młodymi chłopcami i kilkoma dziewczynami.  Siostra Dominika udzieliła kilku lekcji.

Siostry uczestniczyły w ślubie w ramach wprowadzenia w życie parafii. Na filmie widać procesję z Ewangelią.

1

2.

  1. 18 listopada Siostry Dominica i Teresa udały się z bratem Jorge (l) i o. Gregorem,  Kombonianami, do Old Fangak.
  2. Po bezpiecznym przejeździe helikopterem i potrzebnym rozciągnięciu, przyszedł czas na kolejny etap podróży.
  3. Musieli przepłynąć łodzią przez Nil do miejsca, w którym będą mieszkać.

3.

W Jubie siostry miały okazję uczestniczyć we Mszy św. w obozie Protection of Civilians (POC). Tam po raz pierwszy usłyszały język ludu Nuer. Siostry uderzyła radość, która promieniowała z ludzi podczas Mszy św.

Po Mszy św. siostry zostały otoczone przez dzieci. Ciekawość, uśmiechy sióstr i możliwość zrobienia sobie zdjęcia zachęciły dzieci do zbliżenia się. Gdy dotknęły białej skóry sióstr, wybuchły większymi uśmiechami i uniesieniami.

Po południu ciemne chmury przynoszą niezbędne deszcze.

6 listopada zmarła matka siostry Kariny mieszkającej w Peru.  Dzięki technologii rodzina była w stanie zjednoczyć się w dzieleniu się swoim smutkiem, modlitwą i nabożeństwem pogrzebowym. Przez każdy z dziewięciu dni po śmierci matki rodzina wspólnie odmawiała różaniec pod przewodnictwem Kariny, która w kreatywny sposób włączyła język swoich sióstr towarzyszek.

W październiku i listopadzie siostry spędzały czas na zakupach rzeczy, które będą im potrzebne w ich nowym domu w Old Fangak. Wszystko, od mebli, przez naczynia, przybory kuchenne, po pościel i ręczniki, musiało zostać zakupione i przygotowane do transportu łodzią w górę Nilu do ich nowego domu.  Szukanie artykułów gospodarstwa domowego oznaczało chodzenie po targowiskach z listami zakupów, na których robiły notatki o artykułach w różnych sklepach. Siostry spotykały się, porównywały swoje informacje i decydowały o zakupie.

Po zakończeniu kwarantanny siostry przeniosły się do Juby. Pierwotnie przewidziane dla nich mieszkanie nie było już dostępne. Siostry szukały tymczasowego zakwaterowania w generalacie Sióstr Najświętszego Serca (SHS). Są one rodzimym zgromadzeniem w Sudanie Południowym.

Każdy dzień rozpoczyna się od Mszy Świętej.  SSND i SHS dołączają do Misjonarzy Comboni i Sióstr Misjonarek Comboni, którzy są ich sąsiadami z naprzeciwka. Wieczorem SSND dołączają do SHS na modlitwę wieczorną, na którą składają się nieszpory, różaniec, litania i inne modlitwy. Trwa to zazwyczaj godzinę. Kolacja rozpoczyna się zwykle o 20.00 i trwa do 21.00. Przygotowuje ją młoda pracownica z Sudanu Południowego. Pranie odbywa się ręcznie, przy użyciu zimnej wody. Naczynia po posiłku są myte zimną wodą z dużą ilością mydła.

Tymczasowy charakter ich pobytu w SHS jest odzwierciedlony w tym, że siostry żyją z walizek. Siatka otaczająca łóżka pomaga chronić siostry przed komarami. Spryskują również pokój i podciągają swoje prześcieradło tak, że widać tylko ich głowę. Należy pamiętać, że temperatura w pokoju wynosi 30 stopni Celsjusza (lub około 86 stopni F)

Ciasto z okazji Dnia Fundacji

24 października celebransem Mszy św. był biskup pomocniczy Santo. Swoją homilię zakończył słowami: „Siostry, dzisiaj jesteście zainaugurowane w diecezji Juba. To kolejny dzień fundacji – misja trwa”. Po Mszy św. w Centrum Pokoju odbył się uroczysty posiłek.

S. Karina głosząca Słowo Boże.

Nasze siostry z S. Scholastyką, OP, dyrektorem Centrum Pokoju

11-26 października Cztery siostry spędziły pierwsze dni w Sudanie Południowym na kwarantannie w Good Shepard Peace Center położonym w pobliżu rzeki Kit, na południowy wschód od Juby.

Ganek służy jako biuro. Siostry mogą używać swoich telefonów i mają dostęp do Internetu, pod warunkiem, że nie ma zbyt dużego zapotrzebowania.

12 października 2020 r.

 

Drogie Siostry,

 

Z wielką radością dzielimy się z Siostrami wiadomością, że nasze cztery siostry przybyły do Dżuby w Sudanie Południowym.

To jest początek nowej współpracy misyjnej naszego Zgromadzenia z Zakonem Braci Mniejszych w parafii Świętej Trójcy w Dżubie oraz z Misjonarzami Kombonianami w Old Fangak. Jak Siostry sobie przypominają,  w grudniu 2018 roku zostałyśmy zaproszone przez Ojców do rozważenia możliwości współpracy w służbie duszpasterskiej, społecznej i wychowawczej w celu zaspokojenia potrzeb ludzi w tych dwóch parafiach.

Sami ludzie wyrażali swoje potrzeby, zwłaszcza kobiety i dzieci. Ich wielkim pragnieniem było, aby siostry zakonne pracowały razem z nimi w promowaniu godności ludzkiej, formacji duchowej i edukacji. Po wizycie [Radnych Generalnych] w Sudanie Południowym, poświęceniu dużej ilości czasu na dialog i rozeznanie, a także dzięki zaangażowaniu nas wszystkich, a szczególnie naszych czterech sióstr, ufamy i ośmielamy się odpowiedzieć [na to wezwanie].

Siostry Rose i Karina będą posługiwały w parafii Świętej Trójcy w Dżubie, a siostry M. Dominica i M. Teresa będą służyć w edukacji w Old Fangak. Jesteśmy przejęte i wdzięczne za tę nową okazję do solidarnego jednoczenia się z innymi, gdy staramy się odpowiadać na pilne potrzeby i dawać świadectwo jedności. Jest to dla nas nowy moment na „tej drodze do pełnej komunii … dawania wspólnego świadectwa miłości Boga do wszystkich ludzi, pracując razem w służbie ludzkości” (Fratelli tutti, 280).

 

Prosimy, aby Siostry otaczały modlitwą nasze Siostry, Braci Franciszkanów i Misjonarzy Kombonianów, którzy włączają się w tę nową inicjatywę ze względu na misję Boga.

 

Złączone w misji,

Rada Generalna

Front: Sister Karina, ALC; Back, l to r: Sisters Rose, AF; M. Dominica, BY; M. Teresa, PO

Z przodu: Siostra Karina, ALC; Z tyłu, od l do r: siostry Róża, AF; M. Dominika, BY; M. Teresa, PO

Siostry przybyłe do Juby, Sudan Południowy

Siostry przybyłe do Juby, Sudan Południowy